Wielki Tydzień inny niż wszystkie

Dominik Jurczak OP

|

GN 14/2020

publikacja 02.04.2020 00:00

Nie ulega wątpliwości, że tegoroczny Wielki Tydzień będzie zupełnie inny niż dotychczasowe. Ale tajemnice przeżywane w liturgii Triduum Paschalnego są niezmienne.

W Wielkim Tygodniu podążamy za Jezusem od uroczystego wjazdu do Jerozolimy, przez mękę, śmierć na krzyżu i złożenie w grobie aż do zmartwychwstania. W Wielkim Tygodniu podążamy za Jezusem od uroczystego wjazdu do Jerozolimy, przez mękę, śmierć na krzyżu i złożenie w grobie aż do zmartwychwstania.
Pasja, ok. 1480–1490, obraz z kościoła św. Jakuba w Toruniu, reprodukcja ANDRZEJ R. SKOWROŃSKI

Większość z nas – kierowana roztropnością i dobrze pojętą miłością bliźniego – pozostanie we własnych czterech ścianach, aby nie dać wirusowi szansy na wygraną. Co prawda odbędą się w naszych kościołach celebracje, lecz nie będą one dostępne dla wszystkich. Nie będzie też wspólnej Drogi Krzyżowej, znanych i lubianych pieśni śpiewanych razem, czuwania przy grobie Pańskim czy tradycyjnego święcenia pokarmów w Wielką Sobotę. I choć na pierwszy rzut oka tak zarysowana perspektywa nie napawa optymizmem, to jednak nie znajdujemy się w sytuacji beznadziejnej: nie jest tak, że Bóg nas opuścił! To raczej sprawdzian z dojrzałości naszej wiary, egzamin z tego, czy i jak w codziennym życiu rozkładamy akcenty. Pewnie, że lepiej by było normalnie, tak jak zawsze, lecz w sytuacji liturgicznego trzęsienia ziemi warto poukładać na nowo własną pobożność, upominając się o sprawy podstawowe, i to właśnie w Wielkim Tygodniu.

Cel: odnowienie wiary

Przypomnijmy sobie, jaki jest sens Wielkiego Tygodnia. Cel tych dni układa się niejako dwutorowo. Z jednej strony to podążanie za Jezusem od uroczystego wjazdu do Jerozolimy (Niedziela Palmowa) aż do zmartwychwstania. Z drugiej – tym celem jest odnowienie sakramentów, przez które odradzają się Kościół i świat. Bardzo potrzebujemy owego odrodzenia, zwłaszcza w czasach koronawirusa.

W przeżywaniu Wielkiego Tygodnia oba wspomniane wymiary są ważne i mają się wzajemnie uzupełniać. Bo celem wędrówki przez mękę i śmierć, przenikającą ciszę grobu, aż do zmartwychwstania jest odnowienie wiary, doświadczenie, że „przez chrzest zanurzający nas w śmierć [Jezusa] zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie” (Rz 6,4). Mówiąc wprost: jako ochrzczeni mamy doświadczyć mocy własnego chrztu, bez którego świętowanie Wielkanocy będzie co najwyżej pobożnym wspominaniem historii sprzed kilku tysięcy lat. W Wielkanoc mamy odnowić nasze zanurzenie w Chrystusie! I nie jest tu ważne, w jakim wieku czy w jakich warunkach zostaliśmy ochrzczeni. Istotne jest to, że bez naszych zasług zrodzeni zostaliśmy do nowego życia, że tak zbudziła się w nas nadzieja, w której jesteśmy zbawieni, że ostatecznie zostaliśmy włączeni w Kościół, czyli w Ciało Chrystusa.

Zrozumieć, by przeżyć

Jak te piękne teologiczne sformułowania przełożyć na konkret? Co zrobić, by odnowić własny chrzest? Najlepiej wspominając go i świadomie wypowiadając na nowo słowa przyrzeczeń chrzcielnych. Zwyczajowo dokonuje się to podczas Wigilii Paschalnej. Liturgia chrzcielna, zwłaszcza odnowienie przyrzeczeń oraz sam chrzest, stanowi jak gdyby centrum, do którego prowadzą i z którego wypływają pozostałe obrzędy Wielkiejnocy. Jak poświęcenie światła paschału, ogromnej woskowej świecy symbolizującej Zmartwychwstałego, które opowiada o Jego zwycięstwie nad śmiercią, a połączone z długim, uroczystym śpiewem opisuje, jak zmartwychwstanie Chrystusa przeniknęło cały wszechświat. To światło odnosi się do naszego życia, bo też jest źródłem naszego życia. Czytania, których jest więcej niż w „zwykłą” niedzielę, zapowiadają i wskazują zmartwychwstanie. Ewangelia natomiast wprost opowiada o doświadczeniu pustego grobu.

Także liturgia eucharystyczna w pewnym sensie jest konsekwencją chrztu, bo przecież do ołtarza Pańskiego możemy się zbliżać tylko dlatego, że wcześniej zostaliśmy ochrzczeni. Zatem chrzest oraz odnowienie przyrzeczeń mają nam pomóc w doświadczeniu Zmartwychwstałego.

W tym roku w obrzędzie tym będziemy mogli uczestniczyć za pośrednictwem transmisji telewizyjnych, radiowych czy internetowych. Warto nie tylko obejrzeć je na ekranie, lecz także włączyć się i zaangażować w transmitowane obrzędy. Każdy zagorzały kibic wie, że oglądanie meczu to coś więcej niż proste śledzenie akcji piłkarzy na boisku. Z udziałem w meczu są przecież związane niemałe emocje. Choć przed telewizorem, to przecież jest to jakaś forma uczestnictwa: nie bez powodu trudno kibica zadowolić retransmisją, chce on za wszelką cenę oglądać relację na żywo. W podobny sposób mamy uczestniczyć w transmisjach liturgii, zwłaszcza liturgii chrzcielnej podczas Wigilii Paschalnej: nie tylko jako bierni obserwatorzy, lecz jako zaangażowani uczestnicy, aby w tę Wielką Noc odnowić przymierze.

A jeśli nie będziemy uczestniczyć w Wigilii Paschalnej, jeśli ograniczymy się do Mszy w Niedzielę Zmartwychwstania? W takim wypadku można wykorzystać świąteczne śniadanie i przed rozpoczęciem posiłku odnowić przyrzeczenia chrzcielne razem z całą rodziną. Najprostszym sposobem będzie odmówienie wyznania wiary, które znamy z coniedzielnej Mszy Świętej. Doskonale by było, gdyby odwołaniu się do własnego chrztu towarzyszyło zanurzenie ręki w wodzie święconej, tak jak czynimy to wówczas, gdy wchodzimy do kościoła.

Wody święconej warto też użyć do pokropienia pokarmów przed spożyciem. Warto przygotować koszyczki ze święconką, dokładnie takie jak co roku. Swoją drogą, w poprzednich wiekach umieszczano w nich te produkty, których odmawiano sobie w trakcie Wielkiego Postu: skoro przez czterdzieści dni nie jedzono mięsa, jajek czy nabiału, to przed ponownym włączeniem do chrześcijańskiej diety proszono o ich poświęcenie. To powód, dla którego powinno się to odbywać po Wigilii Paschalnej, gdy mamy poświęconą wodę do chrztu, a nie w Wielką Sobotę. Polski zwyczaj sobotniej święconki pozostał z czasów, gdy Wigilię Paschalną odprawiano w sobotę wczesnym popołudniem. Nie ma więc żadnych przeszkód, by w nadzwyczajnej sytuacji epidemii, zanim siądziemy do wielkanocnego stołu, odnowić przyrzeczenia chrzcielne, przeczytać fragment Ewangelii – nawet ten sam, który czyta się w kościele – oraz pokropić pokarmy wodą święconą i podzielić się jajkiem, symbolem nowego życia, które dzięki Zmartwychwstałemu jest także w nas. To doskonały sposób na rodzinne odnowienie chrzcielnego przymierza!

Duchowa wędrówka

W pokropieniu wodą oraz odnowieniu przymierza wprawne biblijnie ucho usłyszy nawiązania do sceny zawarcia przymierza na górze Synaj (por. Wj 24). Tam „Mojżesz wziął krew i pokropił nią lud, mówiąc: »Oto krew przymierza, które Pan zawarł z wami«” (Wj 24,8). Jezus, nowy Mojżesz, skropił nas swoją Krwią, ustanawiając Nowe Przymierze. Wędrówka Wielkiego Tygodnia to podążanie za Jezusem przez mękę, śmierć aż do zmartwychwstania. Wędrówka ta liturgicznie rozpoczyna się w Niedzielę Palmową. W dawnej liturgii istniała cudowna tradycja, by w trakcie Wielkiego Tygodnia po kolei medytować opisy męki Pańskiej w wersji czterech ewangelistów: w Niedzielę Palmową według Mateusza (Mt 26–27), w Wielki Wtorek – Marka (Mk 14–15), w Wielką Środę – Łukasza (Łk 22–23), a w Wielki Piątek – Jana (J 18–19). Może teraz, kiedy – jak się wydaje – mamy nieco więcej czasu niż zazwyczaj, warto powrócić do tej tradycji? Podążanie za Jezusem, z wczytywaniem się w opisy Jego męki, to fascynująca duchowa wędrówka – nie jest to łatwe, lecz warto podjąć wyzwanie.

Tę samą logikę podążania śladami męki Chrystusa odnajdziemy w licznych nabożeństwach kojarzonych z Wielkim Postem, takich jak na przykład Droga Krzyżowa. Chętnie w niej uczestniczymy, zwłaszcza w Wielki Piątek. Nabożeństwo to bez trudu można zorganizować w naszych domach, bez konieczności wychodzenia do kościoła, a czas epidemii doskonale odpowiada historii powstania nabożeństwa. Droga Krzyżowa powstała w czasach, kiedy to – z rozmaitych powodów – nie można było pozwolić sobie na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Jej źródłem jest głębokie pragnienie dotykania miejsc, po których chodził Jezus, niemych świadków naszego zbawienia. Duchowe przemieszczanie się między poszczególnymi stacjami, medytowanie upadków, osób, rozmów, jakie w czasie męki się odbywają, nie wymaga fizycznej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Ważna jest modlitwa, podczas której należy skupiać się nie tyle na cierpieniach, jakich doznał Jezus, ile na ogromie miłości Boga do człowieka, takiej miłości, która nie zawahała się przyjąć na siebie największych okrucieństw.

W bogatej polskiej tradycji mamy także nabożeństwo Gorzkich Żali, gdzie śpiewem i medytacją zapraszani jesteśmy do wejścia w przepaść męki Chrystusowej, oraz gigantyczny zbiór pieśni pasyjnych, które nie tylko są wspaniałym dziedzictwem przeszłości, lecz przede wszystkim świadectwem modlitwy, pragnienia pogłębiania swojej wiary. Warto do nich zajrzeć.

Bogata liturgia

Liturgia Triduum Paschalnego to nie tylko te celebracje, które znamy z naszych kościołów – wielkoczwartkowa Msza Wieczerzy Pańskiej, wielkopiątkowa celebracja Męki Pańskiej, Wigilia Paschalna czy Niedziela Zmartwychwstania (zachęcam, by na te wszystkie celebracje spojrzeć jak na jedną, długą celebrację, aby łatwiej wydobyć logikę podążania). Liturgia tych dni to także bogata liturgia godzin, czyli liturgia całego Kościoła, który modli się i śpiewa psalmy. Warto włączać się w taką modlitwę, zwłaszcza w tak zwane ciemne jutrznie w Wielki Piątek i Wielką Sobotę. W wielu kościołach transmisje z takich celebracji z całą pewnością będą organizowane.

Tak, ten Wielki Post jest inny niż wszystkie dotychczasowe; podobnie będzie z Wielkim Tygodniem. Prawdą jest, że nie możemy fizycznie uczestniczyć we wszystkich nabożeństwach w kościele, jednak nieprawdą byłoby stwierdzenie, że oznacza to dla nas sytuację patową. Nic podobnego. Rozwiązań jest wiele. Wystarczy uczciwie poszukać. Warto ten czas potraktować jako rekolekcje liturgiczne, być może jedyne w tym Wielkim Poście, by w taki sposób odkryć, że Jezus żyje…•

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.