Miłość do końca

Franciszek Kucharczak

|

GN 14/2022

publikacja 07.04.2022 00:00

Największe rzeczy dzieją się bez rozgłosu. Cała przeszłość zmierzała do tego punktu i cała przyszłość z tej chwili będzie czerpać, a przecież gdy się to zaczęło dziać, wszystko toczyło się zwykłym trybem.

Miłość do końca

Nawet w najbliższym sąsiedztwie Wieczernika nikt nie przypuszczał, że tam, za ścianą, rozpoczyna się misterium, które rozstrzyga o wiecznych losach całej ludzkości. „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” – zapisał ewangelista. Miłość do końca – to jest powód, dla którego Syn Boży dał nam Eucharystię. Bo to o nas tam chodzi, o naszą łączność z Bogiem, tak bliską, że aż niepojętą. „Jak On może nam dać swoje ciało do spożycia?” – gorszyli się jeszcze niedawno słuchacze. A teraz to się właśnie dzieje. „To jest Ciało moje”, „To jest Krew moja” – słyszą uczniowie. Widzą chleb i wino, a jednak wiedzą, że to pokarm na życie wieczne. Wkrótce zobaczą najświętszą Krew, wytoczoną z najświętszego Ciała, i uświadomią sobie, co znaczy miłość do końca. I powoli zaczną rozumieć, że naprawdę żyje ten, kto kocha bezinteresownie i pokornie. Przeczuli to przed chwilą, gdy Jezus klęczał przed każdym z nich i mył im nogi.

Podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej przewiduje się możliwość ceremonii obmycia stóp. To symbol relacji, jakie mają istnieć między nami, szczególnie gdy stajemy na Eucharystii: z prostotą, pojednani ze sobą i gotowi służyć bez oglądania się na swój status i ważność. Kto chce zjednoczyć się z Jezusem, musi pojednać się z człowiekiem – i tu już nie chodzi o ceremonię i nie o symbol. Chodzi o miłość. Masz z tym trudność? Powiedz to dziś Jezusowi. Czeka w ciemnicy.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.