O. Samulnik z Kijowa: O Liturgii Męki Pańskiej

Gość Niedzielny 14/2022 Otwarte

publikacja 12.04.2022 00:00

O przeżywaniu Triduum Paschalnego w szczególnych warunkach – wojny w Ukrainie – mówi o. Tomasz Samulnik, dominikanin z Kijowa.

Marcin Jakimowicz: Wielki Piątek z punktu widzenia geopolityków, strategów i analityków to… dzień klęski, wielkiej przegranej. Okazuje się, że Jezus „nie miał ręki” do ludzi: po całonocnej modlitwie wybrał dwunastu, z których w najważniejszej chwili dramatu pozostał… jeden. Reszta uciekła. Zna Ojciec tę pokusę?

O. Tomasz Samulnik: Bardzo dobrze. Często wraca ona do mnie w formie, w jakiej obrazuje ją ewangelista Łukasz: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili”. Przeżywając niepowodzenia, różnego rodzaju gorzkie doświadczenia związane z niezrozumieniem, odrzuceniem, poczuciem własnej niemocy, niekompetencji, gdy czuję, że to, co robię, wydaje się niepotrzebne. Rodzą się wówczas we mnie pytania: „Czy ma jeszcze sens bycie zakonnikiem/kapłanem w świecie, w którym liczy się głównie postęp? Czy wiara ma przyszłość? Czy warto postawić wszystko na jedną kartę i czy w ten sposób nie zmarnuję swojego życia?” W tym kontekście mam czasem ochotę wołać za Jeremiaszem: „Wprowadziłeś mnie w błąd, Boże, zostaw mnie w spokoju! Najchętniej pozbyłbym się tej drogi, która ostatecznie uczyniła mnie samotnikiem, głupcem, z którym mało kto chce mieć do czynienia” (por. Jr 20,17-18). Tego typu pokusa skłania do pytania o najważniejsze sprawy mojego życia: o moją wolność w decyzji naśladowania Chrystusa, o moją gotowość życia do końca oraz śmierci w Jego sprawie. Przypomina mi się przypowieść Jezusa o ziarnie pszenicznym, które musi obumrzeć, aby wydać plon (J 12,23-24). W tej przypowieści ziarnem pszenicznym jest sam Jezus Chrystus. Znowu chodzi o miłość. Pan swoim przykładem pragnie mnie wydobyć z mojej małostkowej osłony trzymania się kurczowo samego siebie, swych planów, lęku.

Niezwykle poruszająca jest tego dnia samotność Boga… Jezus jest ogołocony, bezbronny. Takiego poznał Go Tomasz Samulnik OP?

W wielu moich osobistych doświadczeniach duszpasterskich poznałem takiego Jezusa. Na przykład podczas spowiedzi, kiedy zdarzyło się w bezradności płakać z penitentem… Niekoniecznie nad wyznanymi przez niego grzechami… Także nad sobą. Również przez pięcioletnie doświadczenie duszpasterzowania wspólnocie ŁANOWA (to wspólnota osób ze skrajną niepełnosprawnością fizyczno-intelektualną) w Krakowie zetknąłem się bardzo bezpośrednio z osobami odrzuconymi przez większość społeczeństwa, często totalnie bezbronnymi. Tam również spotkałem ogołoconego i bezbronnego Jezusa. Ciekawe, że tego typu spotkania Boga w drugim człowieku w kontekście wyżej opisanych doświadczeń pozostawiały we mnie pytanie: „Kto tu tak naprawdę jest bardziej bezbronny, bardziej niepełnosprawny? Kto tak naprawdę bardziej powinien zapłakać nad sobą i swoim grzechem i kto potrzebuje przebaczenia?” Tego typu pytania zazwyczaj wiązały się z nadzieją (graniczącą z pewnością) na miłość Boga do mnie, nadzieją na nawrócenie.

Z wysokości krzyża Jezus modli się za swych nieprzyjaciół. „Łatwo powiedzieć” – mogą dziś skwitować Ukraińcy…

A czy dla nas, uczniów Chrystusa, jest inna droga niż przebaczenie i modlitwa za nieprzyjaciół? Owszem, jest inna droga: trwanie w zawziętości, w nieprzebaczeniu, które ostatecznie zniszczy nas samych, budując m.in. naszą pychę. Oczywiście należy walczyć o siebie, swoją ojczyznę, należy jej bronić przed agresorem. Nie można przy tym rozmywać prawdy, rozmijać się z faktami bądź po prostu kłamać, jak niemal na każdym kroku robi putinowska Rosja. Takie postawy nie stoją jednak w sprzeczności z przebaczeniem wrogom, jak uczy nas Jezus. Prośba o przebaczenie naszym wrogom, również prośba o ich nawrócenie, to jest wyraz naszej chrześcijańskiej dojrzałości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.