Zanim odniosę się do kryzysu wywołanego podsłuchanymi rozmowami polityków, chciałbym zwrócić uwagę na dwa wydarzenia religijne.
Zwykle w tym miejscu nie komentuję bieżących wydarzeń politycznych.
Nie dziwię się, że „Deklaracja wiary” złożona przez kilka tysięcy katolickich lekarzy i studentów medycyny wywołuje coraz większy sprzeciw, przybierający znamiona histerii.
Okładkowy tytuł „Światowa wojna z chrześcijanami” może wydawać się przesadzony.
Od dawna nie daje mi spokoju pytanie, dlaczego nie strzelamy bramek, choć mecz, w którym gramy, ostatecznie jest zwycięski. W Europie Kościół się cofa, przegrywa.
Żeby wszystko było jasne – pójdę na wybory i zagłosuję. Do tego też zachęcam Szanownych Czytelników. Zagłosuję, ale bez szczególnego entuzjazmu. I wcale nie odbierają mi go kiepscy kandydaci, niemrawa kampania wyborcza czy powszechnie obowiązująca moda na niechęć do polityków.
Premier Tusk przekonuje, że tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego będą najważniejszymi w dotychczasowej historii tej instytucji.
Dobry film ma ogromną siłę rażenia. Może on nie tylko przeorać świadomość społeczną w jakiejś sprawie, ale też wprowadzić nieistniejący temat do powszechnego obiegu.
Kanonizacja Jana Pawła II zbiegła się w czasie ze śmiercią Tadeusza Różewicza, wybitnego polskiego poety, o którym mówiono, że tylko przez zapomnienie nie dostał literackiego Nobla.
Przy kanonizacji Jana Pawła II nie trzeba bać się patosu. Wielkie słowa są tu jak najbardziej właściwe.