Największe rzeczy dzieją się bez rozgłosu. Cała przeszłość zmierzała do tego punktu i cała przyszłość z tej chwili będzie czerpać, a przecież gdy się to zaczęło dziać, wszystko toczyło się zwykłym trybem.
Nawet w najbliższym sąsiedztwie Wieczernika nikt nie przypuszczał, że tam, za ścianą, rozpoczyna się misterium, które rozstrzyga o wiecznych losach całej ludzkości. „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” – zapisał ewangelista. Miłość do końca – to jest powód, dla którego Syn Boży dał nam Eucharystię. Bo to o nas tam chodzi, o naszą łączność z Bogiem, tak bliską, że aż niepojętą. „Jak On może nam dać swoje ciało do spożycia?” – gorszyli się jeszcze niedawno słuchacze. A teraz to się właśnie dzieje. „To jest Ciało moje”, „To jest Krew moja” – słyszą uczniowie. Widzą chleb i wino, a jednak wiedzą, że to pokarm na życie wieczne. Wkrótce zobaczą najświętszą Krew, wytoczoną z najświętszego Ciała, i uświadomią sobie, co znaczy miłość do końca. I powoli zaczną rozumieć, że naprawdę żyje ten, kto kocha bezinteresownie i pokornie. Przeczuli to przed chwilą, gdy Jezus klęczał przed każdym z nich i mył im nogi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.